poniedziałek, 7 października 2013

WĘDROWIK PO FRANCARII( z odrobiną Hiszpanii): ZUGARRAMURDI

Bonjour.
Dziś zaprezentuję Wam naszą ostatnią wakacyjną wycieczkę. Baskijskie miasteczko Zugarramurdi leży w Hiszpanii 4 km od francuskiej granicy i liczy sobie jedynie 250 mieszkańców. Dlaczego właśnie je odwiedziliśmy?
Zugarramurdi stało się sławne z powodu procesu Świętej Inkwizycji z 1610 r., kiedy 53 osoby oskarżono tu o czary i udział w czarach, które miały się odbywać w piątki w jaskiniach na obrzeżach miasteczka. Większość z oskarżonych nie doczekała procesu. gdyż zmarła w więzieniu lub w drodze do Logrono, gdzie miał się odbyć ostatni etap procesu inkwizycyjnego. 11 osób jednak skazano na spalenie na stosie, zaś 21 - na więzienie, konfiskatę dóbr i wygnanie, a 21 uniewinniono.
Mieszkańcom Zugarramurdi wcale nie zależało na tak głośnego procesu, bo uważali, że dadzą sobie radę z problemem czarów. 
Do pierwszych oskarżeń doszło tam w grudniu 1608 r. , gdy młoda dziewczyna o imieniu Maria podczas spowiedzi przyznała się do udziału w sabatach, a potem wskazała innych uczestników. Wszyscy się przyznali i przeprosili, ale ktoś „uprzejmie doniósł” inkwizycji, która wzięła sprawę w swoje ręce i torturami zmusiła kolejne osoby do przyznania się  do czynienia czarów.
Nie było nam dane być uczestnikami uroczystości upamiętniających te wydarzenia, bo mają miejsce w czerwcu. Wtedy to od rana na placu i  uliczkach rozstawiane są stragany z rękodziełem i baskijskimi specjałami jak sery owcze czy cydr. Wróżki przepowiadają przyszłość z kart tarota, a przebrani w XVII-wieczne stroje mieszkańcy odgrywają scenki z zatrzymania czarownic lub tańczą przed kościołem.
Bardzo zależało nam na odwiedzeniu starego szpitala, który został zaadaptowany na punkt informacji turystycznej i Muzeum Czarownic (Sorginen Museoa), ale mimo informacji na stronie internetowej, że jest otwarty w dniu, w którym przyjechaliśmy tam, to jedynie my i inni turyści pocałowaliśmy klamkę... Nie wiemy, daczego było zamknięte.... A szkoda, bo ponoć jest tam prawdziwa skarbnica wiedzy o procesach czarownic i metodach działania inkwizycji oraz  o roli kobiet w społeczeństwie i mitologii baskijskiej w XVII w.,, jak i o pogańskich rytuałach i świętach.
Zajrzeliśmy jednak do jaskiń na obrzeżach miasteczka, gdzie miały się odbywać zloty czarownic. Główną grotę wydrążył strumień nazywany Rzeką Piekieł.
Potrawy, które spróbowaliśmy, a które pokazałam TUTAJ smakowały wybornie. Gdy leniwym i niespiesznym krokiem podeszła do nas kelnerka z kartą( zaznaczę jedynie, że tego dnia było chyba 100 stopni. Nigdy wcześniej nie zaznałam takiego upału. Brakowało mi tchu, a w górskim terenie powietrze jest zupełnie inne), zapytaliśmy ją, czy mówi po angielsku. Rzekła nie. A czy mają menu po angielsku? Nie, ale za to mają po … BASKIJSKU ( tu kamień spadł nam z serca, gdyż baskijski to dla nas prawie jak rodzimy język:)). Musieliśmy się zdać na nasz kulawy francuski...

Miejsce urocze, leniwe, ale mam jego niedosyt. Chciałabym tam znów pojawić się w czerwcu, by poczuć ten prawdziwy klimat miejsca, cofnąć się w czasie i poznać historię, niekoniecznie chlubną...
Jagodzianka.

13 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, miasteczko jak i jaskinia robią wrażenie. A dzbanuszki zielone i czerwony są po prostu cudne :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne widoki, te kwiatu dodają niesamowitego uroku, ale pierwsze zdjęcie wymiata:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekna miejscowosc i okolica... No a najpiekniejsza jest czarownica :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda... Szkoda tylko, że nie udało się nam zobaczyć tego muzeum.

      Usuń
  4. Miejsce rzeczywiście urokliwe, i te widoki....
    Pa

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniałe klimaty, uwielbiam okiennice :))

    OdpowiedzUsuń