sobota, 28 stycznia 2017

{z cyklu} 1 2 TOPICS : 1. UCZUCIA: złość

Dzień dobry wieczór się z Państwem.

Wymyślając tematy d tego wyzwania, nie chciałam tylko pisać, czy interpretować uczucia pozytywne, bo przecież w życiu różnie bywa. I chyba między innymi dlatego nie przepadam za blogami o rodzicielstwie, w których ten stan opisywany i przedstawiany jest jako niekończąca się idylla. Czasem wspomną co prawda, że bywa CIĘŻKO, bo dziecię chce założyć różową KICZOWATĄ sukienkę ( a mamusia już przed narodzinami dbała o dobry stajl córci), albo chodzić po przedszkolu w samych rajtuzach ( matko i córko, wszak to urąga ludzkiej godności), ale poza tym każda chwila z dziecięciem dostarcza euforii, radości  i spełnienia... No i złości mnie to, bo wciąż nie wiem, czy to ja jestem z kosmosu, czy ta blogowa rodzinka... Życie w niepewności zaś nie dostarcza pozytywnych emocji.
Ale ja trochę przewrotnie napiszę o wspomnianej złości. Ci, którzy śledzą moje wpisy na FB, które dokonuję czasami, wiedzą, że to, co mnie ostatnimi czasy naprawdę złości, to tzw. "dobra zmiana" w mojej ukochanej stacji radiowej "T'rójce". Szczerze mówiąc, nie  mam zamiaru zbyt rozpisywać się w tym temacie, bo pora już późna, jutro natomiast mam bardzo pracowity dzień, ponadto nie chcę się nakręcać złymi emocjami. W każdym razie od nastolęctwa w moim domu słuchano tej stacji. Na Trójce się wychowałam. Dzięki niej poznałam polską muzykę. Zaś program BRUM prowadzonym przez Jurka Owsiaka sprawił, że wygrałam nie tylko konkurs zespołu ZIYO, który potem mój wybór piosenek zaśpiewał w Jarocinie ( wygrałam nie dlatego, że słuchałam BRUMU, tylko dlatego, że usłyszłam w nim o konkursie i wybrałam Z GUSTEM 5 utworów ;)), ale i poznałam ideę WOŚP, której kibicuję i aktywnie wspieram od 25 lat.
No, ale dobre czasy się skończyły, a zaczęła dobra zmiana zaś wraz z nią, coraz mniej dobrych, albo raczej coraz więcej żenujących programów, które doprowadzają mnie do złości i takiego stanu, że wyłączałam radio. To powoduje, że coraz częściej mam ciszę w domu. Niby nie narzekam, bo lubię ten stan, ale to nie znaczy, że nie mam ochoty posłuchać czegoś fajnego, wartościowego. Muzyki na przykład.
W pracowni mam swoją ukochaną mini wieżę, którą sobie kupiłam na osiemnastkę. Radio działa, magnetofon też, ale z wydawaniem dźwięków tykającej bomby, zaś CD padło lata temu. Powiedziałam o tym problemie W, który zrobił czary mary i kupił mi zgrabny odtwarzacz DVD no name, z którego mogę słuchać płyt i to nie tylko sama podczas tworzenia, ale i wieczorami o zabarwieniu romantycznym...
To jedyny malutki plus mej złości na zmiany w ukochanym radiu... Mam nadzieję, że jednak mimo wszystko Trójka wróci do korzeni.



nie wiem, czy się jutro wyrobię z tematem.
Jagodzianka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz